MYŚLI. „Piszę, więc jestem”
Proces
twórczy nie jest rzeczą łatwą. Wręczy wymaga wielu wyrzeczeń i starań ze strony
piszącego. Od lat jednak wzbudza wielkie zainteresowanie badaczy. Nie będę się
jednak na tym rozwodził. Jednakże chciałbym tylko wskazać granice, dlaczego
zdecydowałem się cokolwiek napisać, rozpocząć prowadzenie bloga. Sprawa rysuje
się na jednej tylko płaszczyźnie. Kartezjusz opierając się na sceptycyzmie,
oczywiście specyficznym, bo zwątpienie nie było wynikiem tylko pierwszym
krokiem do uzyskania pewności, poddał pod wątpienie wszelkie twierdzenia
dotyczące istnienia. Dało mu to możliwość wypracowanie twierdzenia
archimedesowego, na którym oparł ludzkie istnienie. Cogito ergo sum. Myślę,
więc jestem.
Biorąc
pod uwagę wzmożony rozwój technik informacyjnych i duże zainteresowanie
blogami, warto przenieść to twierdzenie na grunt pisma. „Piszę, więc jestem”.
Tak chce rozpocząć zabawę w pisanie, aby istnieć. Moją postawę jeszcze mocniej
ugruntowała bajka opowiadana przez ks. Józefa Tischnera – „Był sobie lis, który
miał ochotę na smaczne winogrona. Ale lis był małego wzrostu a winogrona
wisiały wysoko. Aby się jakoś pocieszyć, lis wmówił sobie, że wysoko wiszące
winogrona są … kwaśne. Wszyscy natomiast, którzy po nie sięgali, zwłaszcza
ptaki, są głupi i bez smaku.” Tak często jest z każdym z nas, gdy napotykamy na
wartości, do których nie dorośliśmy, wmawiamy sobie, że są to wartości pozorne,
natomiast wszyscy, którzy je dosięgają mają więcej szczęścia niż rozumu. Warto
przy tej bajce zastanowić się nad celami. Stawiać sobie wyższe, do których może
jeszcze się nie dorosło, ale trzeba od siebie wymagać. Jak mówił Jan Paweł II –
„Wymagajcie od siebie choćby inni od was nie wymagali”
Komentarze
Prześlij komentarz